niedziela, 16 września 2012

Rozdział IV

     Sen

     Drobna dziewczynka o uroczo zaokrąglonych policzkach i wielkich, zdrowych rumieńcach siedziała niespokojnie na wysokim krześle, machając wesoło nogami pod stołem. Była ubrana jak zwykle w sukienkę, co miało urzeczywistnić śpiącego w niej, pełnego niewinności aniołka. Dziecko jednak jak na swój wiek wiedziało za dobrze, co może a czego nie, a tym samym jak trzeba to złamać, żeby zdenerwować dorosłych. Dlatego też ubranie w większości było pozaciągane i poplamione ziemią. Na małych rączkach widniały pierwsze ślady po zaciętej walce z gałęziami kasztanowca podczas wspinaczki. Uśmiech dziecka mówił jednak sam za siebie, że z pewnością nie jest to rzecz, której będzie żałować.
     Naprzeciwko niej znad blatu, podobnie jak ona, wystawiał głowę jej równolatek, mały ciemnowłosy chłopak z burzą potarganych, falujących chaotycznie pasm, które opadały mu na czoło i oczy. Wciąż dmuchał w grzywkę lub odgarniał ją na bok z wyrazem zabawnej irytacji na spokojnej twarzy. Ten tu nie machał już nogami i siedział cicho jak mysz, obserwując siedzącego po prawej stronie starszego kolegę. Usta chłopaka utworzyły lekkie półkole w zadowolonym uśmieszku, gdy tarmosił włosy młodziaka i widział bunt w jego czekoladowych oczach. Uwielbiał się drażnić i robił to na każdym kroku, choć teraz siedział też wyprostowany, z dłońmi splątanymi na podołku, chcąc pokazać, że jest starszy i musi opiekować się młodszymi i mniej doświadczonymi. Poza tą trójką przy masywnym stole jadalnym nie było już nikogo, podobnie jak ogółem w pokoju gościnnym. Dzięki promieniom słonecznym wpadającym do wnętrza można było obserwować pyłki kurzu tańczące wokół grubych, spiętych ozdobnymi klamrami zasłon. Pod ścianą stał wysoki drewniany zegar wskazujący czas przed porą obiadową. Tylko jego leniwe tykanie słychać było w jadalni, pozostała cisza była gęsta jak czekolada, którą Cormac McLaggen pił na kolację dzień wcześniej.
Chłopczyk westchnął zniecierpliwiony i po raz kolejny zdmuchnął wchodzące mu do oczu kosmyki. Był teraz trochę obrażony na swoich towarzyszy, przez których był zmuszony siedzieć bezczynnie zamknięty w pokoju gościnnym i okropnie się zanudzać.
- Wszystko przez was- oświadczył naburmuszonym głosem, marszcząc buntowniczo brwi. Skrzyżował ręce na piersi, poprawiając pozycję na krześle. – Gdyby nie wasz głupi pomysł z łapaniem kotki pani Marshall, czytałbym teraz książkę.
     Cormac uwielbiał czytać i robił to w każdej wolnej chwili, nawet z latarką pod kołdrą późnym wieczorem. Co prawda były to bajki i krótkie opowiastki, jednakże wiele dla malca znaczyły, widział w nich historie z życie wzięte nawet, jeśli opisywane były na podstawie przygód gadającej kaczki. Nie mógł się jednak za nie wziąć, skoro siedział przymusowo w jednym z mniej ulubionych w domu cioci pokoju.
     Cedrik spojrzał na niego z politowaniem.
- Pomysł głupi nie był, idea była całkiem niezła- dziewczynka pokiwała ochoczo głową, zgadzając się całkowicie ze słowami kolegi. Wciąż machała wesoło nogami.
– A książki możesz czytać potem, nie bądź już takim kujonem.
     Cormac zmarszczył brwi jeszcze mocniej, zaciskając usta w wąską linijkę. Nie lubił, kiedy ktoś nazywał go „kujonem”. Lily powiedziała mu, że to brzydkie słowo określające kogoś, kto cały czas się uczy i uczy, po uszy siedzi w książkach. On się nie uczył, on szukał przyjemności w lekkiej lekturze.
- Wieczorem tata nie pozwala czytać- odgryzł się w końcu. – Mówi, że to niszczy wzrok. Głodny jestem- dodał, zerkając na ogromny zegar. Cedrik podążył za jego spojrzeniem.
- Niedługo ciocia po nas przyjdzie, dochodzi pora obiadu.
- Merlin nie puści nas już na dwór- Lily spojrzała smętnie w okno, wystawiając twarzyczkę do przyjemnie grzejących przez szybę słonecznych promieni. – I nie dostaniemy deseru.
     Cedrik przewrócił oczami i podparł głowę dłonią. Fakt, przeskrobali sobie już wystarczająco, by być uziemionym do następnego dnia i nie dostać pysznych ciastek kokosowych, które skrzat piekł nad ranem. Ich zapach rozniósł się nawet na koniec ulicy, gdzie usiłowali przyczepić kotce sąsiadki dzwonek i smycz. Chcieli zrobić z niej iście arystokratycznego zwierzaka, aby wrócił do pani jeszcze bardziej królewskim krokiem, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. Kotka podrapała boleśnie Cedrik'a i z przeraźliwym miauczeniem uciekła na pobliskie drzewo, skąd ściągnął ją dopiero mąż pani Marshall. Kobieta omal nie dostała zawału, widząc swoją ulubienicę na takiej wysokości.
- Już więcej nie dam się tak wrobić!- oświadczył hardo Cormac, uderzając pięścią w blat stołu. Cedrik uśmiechnął się leniwie. – Na drugi raz sami sobie łapcie koty i wiążcie im dzwoneczki, ja zostaję w domu i będę czytał.
Jego kompan uniósł brwi.
- Doprawdy?- mruknął. Spojrzał na Lily i wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu. – Zobaczymy, czy będziesz tak chętny do współpracy jak powiem twojemu tacie, że mimo jego ostrzeżeń czytałeś ostatnio z latarką pod kołdrą. Chyba nie będzie zadowolony...
     Cormac przesłał mu gniewne spojrzenie i ponownie skrzyżował ręce na piersi, odwracając wzrok od brata.
- Nie dam się, nie będziesz mnie więcej szantażował.
     Lily przestała machać nogami i wyprostowała się, nasłuchując, po czym przesłała chłopcom uśmiechy.
- To chyba Merlin- oznajmiła. – Zaraz stąd wyjdziemy!
     Cedrik zeskoczył z krzesła słysząc, jak w zamku ktoś przekręca klucz, by otworzyć drzwi. Poczochrał młodszemu chłopczykowi włosy, na co spotkał jego obrażone spojrzenie i zaśmiał się wesoło.
- Nie bój żaby, Cormac, zaraz będziesz mógł czytać te swoje książki. A kota i tak dopadniemy.
     Chwilę później w drzwiach zarysowała się postać męskiej sylwetki, której twarz ukryta w ciemności, obserwowała trójkę sprzeczających się dzieciaków. Ich głosy umilkły, kiedy spostrzegły, że to nie Merlin ich obserwuje. Niespodziewanie błysnęło czerwone światło i uderzyło w Cedrika, który chwilę później padł na ziemię martwy. Rozległ się krzyk przerażonej Lily, która spoglądała, jak napastnik zabija jej kolejnego równieśnika. Nawet nie pomyslała, żeby się schować, tylko dwie prawie niewidzialne łezki spłynęły jej po policzkach, kiedy czerwony strumień światła ją oślepił... 
    

     Sześćset mil od tego miejsca pewna dziewczynka, która nazywała się Lily Dorea Potter, przebudziła się nagle, dygocąc ze strachu.
***
Hej. Przepraszam, że tak późno, ale przez szkołę nie mam za dużo czasu. Ten rozdział wyszedł mi wyjątkowo słabo, gdyż pisałam go kompletnie wyprana z weny. Jeśli u kogoś nie przeczytałam rozdziału, proszę abym dał mi znać. Dziękuję i pozdrawiam.

12 komentarzy:

  1. hej! Wpadam do ciebie juz nie pierwszy raz, wiesz? nawet zaczęłam czytać twojego bloga :D a tu patrze komć od cb. no i sie ucieszyłam, że to autorka tego bloga. zaraz dodam cię do linków. chciałabym wszystko przeczytać dzisiaj, ale mam mase nauki i niestety nie moge. zajrzę do cb w tygodniu. zmienisz czcionkę, bo strasznie źle sie czyta ten rozdział ;/ informuj mnie i tak :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę większą jakbyś mogła, będzie się lepiej czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym, może chciałabyś wpaść na mojego drugiego bloga o podobnej tematyce co ty? potter-mary.blogspot.com Serdecznie zapraszam :D

      Usuń
  3. Hmm... zasiadam na laptopa i co widzę... a nowa notka! No w końcu ^.^ Nie zgadzma się by rozdział wyszedł Ci słabo. Lily, Carmaci Cerdik? Dobra tego się nie spodziewałam. Zdziwiło mnie zachowanie chłopaków, gdyż zachowywali się nienormalnie! Grzeczy i kujonowaty Cormac i łobuz Cedrik? Już czuję podstęp! Wiadomo, że sny odczytuje się odwrotnie, nie dosłownie, więc coś musi być w nim ukryte [w tym śnie].
    I ta końcówka... mam wrażenie, że to mógł być albo śmierciożerca, albo sam Voldemort!
    Rozdział krótki... no KRÓTKI! Chcę więcej, choć rozumiem, że masz szkołę i naukę - widaj w klubie ^.^
    Czekam również, na koment w którym Lily zjawi się w Hogwarcie :*
    Dzięki za powiadomionko i czekam na więcje!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholibka, jak mnie dawno nie było! Oczywiście pamiętam Twój blog i to, jak pięknie pisałaś. Zerknęłam na wcześniejsze notki i powiem, że zaczyna się ciekawie. Postać Merlina jest ekscytująca i nieźle dopracowana. Tajemniczy, klucz o którym nawet panna Granger nic nie wiedziała spędza mi sen z powiek. Dorian [ej czy to nie z filmu Portret DOriana Gray'a?] wydaje mi się sporo róźnić od swojej rodziny, ale zobaczymy...
    tajemniczy sen w którym ginie trójka dzieciaków raczej nie zapowiada niczego dobrego :-(
    Masz dobry styl pisania, fajny szablon i ciekawy pomysł... oby tak dalej. Oczywiście będę wpadać :*
    A na obiad poproszę - kolejny rozdział ^.*
    Pozdrawiam
    http://bracia-black.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej siostrzyczko. Widze, że w końcu się zebrałaś i rozdział wrzuciłaś. Jak dla mnie to trochę krótki, liczę, że w kolejnym rozdziale poznamy przyczyny ów snu. Fajnie, że pojawił się w nim Cedrik [wiesz, że go uwielbiam!] i czekam na spotkanie jego i Lily. Carmac? Czy to nie ten gość, który tak biegał za Hermioną [H.P. i Książę Półkrwi?]? Zachowywali się dokładnie odwrotnie do tego, jak zachowują się w rzeczywistości, hehe.
    Ej! Ja nie chcę by Cerdik umarł [znowu :-(]
    Więc nawet nie próbuj!
    Tak czy siak to rozdział fajny :*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny blog :D Podoba mi się mimo,że na razie przeczytałam zaledwie dwa rozdziały. W zasadzie to nic ciekawego tu nie napiszę,bo jest dopiero 20:06,a ja już jestem padnięta.

    A CEDRIK MA ŻYĆ!!! XD

    Weny
    Jennifer Riddle xD

    [huncwoci-i-lily-evans.blogspot.com] [za-murami-hogwartu.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Aż takiego talentu to nie mam,ale dzięki. Piszę,bo lubię. Odpręża mnie to ;)
      Jasne,że możesz dodać mój blog do linków.
      Fakt,szablon mam cudowny. Jill z Zaczarowanych Szablonów jest boginią,wręcz.

      Sama dodaję Twój blog do linków. Po pierwsze uwielbiam Twoje opowiadanie,po drugie muszę się odwdzięczyć za budujący komentarz na moim blogu :D

      Również czekam na kolejny rozdział. Ty też mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach?

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Czerwone światło? No czyli Crucio. Ale skoro ich zabiło, powinno być zielone ;p.
    To z pewnością był Voldemort, bo któż by inny.
    Bardzo hmm interesujący sen. Zdawał się bardzo prawdziwy, jakby się to stało naprawdę. No ale skoro Lily się przebudziła, to z pewnością żyję. Nie wiadomo jak z pozostałymi, ale pewnie też.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam? Tak! udało mi się to! Wreszcie! Dorian ... Dorian podoba mi się najbardziej. On będzie z lily. Ja to wiem. A co do tego snu, to naprawde ciekawy. jestem bardzo wstrząśnięta i czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, jeszcze jedno. Pojawiło się kolejne wspomnienie :D

      Usuń